Na nasz wygląd wpływa wiele czynników. Od genetyki, przez środowisko zewnętrzne i sposób odżywiania, aż po odpowiednią pielęgnację i… naszą psychikę! Zagłębiając się nieco bardziej w temat wpływu naszego stanu emocjonalnego na skórę możemy stwierdzić, że nasze samopoczucie odzwierciedla się na naszej cerze i ma to swoje uzasadnienie naukowe.
Jedność psychiki i ciała
Skóra chroni nasze organy przed urazami mechanicznymi, szkodliwymi substancjami ze środowiska zewnętrznego, reguluje temperaturę ciała i generalnie ma sporo roboty. Dodatkowo, jest również narządem zmysłu. Oznacza to, że reaguje na bodźce zewnętrzne i wewnętrzne, w tym również na nasz stan emocjonalny. Przykładowo, gdy jesteśmy zawstydzeni, zdenerwowani- skóra poci się i czerwieni. Dlaczego? Odczuwanie stresu pobudza nadnercza do zwiększonego wydzielania kortyzolu i androgenów, które powodują rozszerzanie naczyń krwionośnych, czego efektem jest rumień. Zarówno skóra, jak i układ nerwowy oraz odpornościowy posiadają więc wspólne neuromediatory i neurohormony. Te same hormony mogą przyczyniać się także do nadprodukcji łoju nasilając zmiany trądzikowe.
Niestety długotrwałe nasilenie określonych emocji może prowadzić do rozstrojenia organizmu, co w efekcie przyczynia się do wielu chorób, w tym chorób skóry. Do chorób psychosomatycznych możemy zaliczyć nie tylko chorobę wrzodową, astmę oskrzelową, ale także atopowe zapalenie skóry, łuszczycę, bielactwo, nawracającą opryszczkę, łysienie plackowate, czy wspomniany już wcześniej trądzik.
Znacie pojęcie trądziku neuropatycznego?
Poniekąd jest to domino, a pierwsza zmierzającą ku ziemi kostką jest rozdrapanie zmiany zapalnej. Zniecierpliwienie, desperacja i brak akceptacji powodują, że chcemy pozbyć się problemu w sposób natychmiastowy. No i wyciskamy, drapiemy, dłubiemy. I jest strupek. A następnego dnia frustracja- z jednej zmiany zrobiły się trzy, a z trzech- dziewięć. Oczywiście sprawcą rozprzestrzenienia się krostek są bakterie. Natomiast, czy to nie nasze (nie zawsze czyste) ręce im w tym pomogły? Na domiar złego, staramy się ukryć wszelkie zmiany na naszej skórze, czy to za pomocą grzywki, czy pokaźnej warstwy makijażu, która nie zawsze jest dokładnie zmywana. Tymczasem bakterie mają imprezę swojego życia…
W swojej praktyce wielokrotnie miałam do czynienia ze skórą, na której trądzik pojawiał się z powodu uporczywego drapania, dotykania i nie dania skórze czasu na wygojenie.
Przyczyną takiego trądziku, jest znerwicowanie i ma on podłoże psychiczne.
Zły stan emocjonalny i problemy dermatologiczne tworzą często zamknięte koło.
Widoczne zmiany skórne potrafią znacząco obniżyć naszą samoocenę, a w skrajnych przypadkach mogą prowadzić do depresji lub stanów lękowych. Złe samopoczucie oraz przewlekły stres stają się więc zarówno skutkiem jak i przyczyną chorób skóry.
Realizm.
Zdaję sobie sprawę, że nie łatwo jest osiągnąć stan spokoju i pełnej samoakceptacji, kiedy jesteśmy zalewani zdjęciami z mediów społecznościowych, osaczani nieskazitelnymi twarzami na okładkach gazet, którym staramy się dorównać. Pamiętajmy jednak, że nie ma perfekcyjnej cery. Nikt nie jest jej posiadaczem, a idące w tym kierunku starania są poniekąd syzyfową pracą.
Czy to zdanie było brutalne? Moim skromnym zdaniem było oddechem nieopisanej ulgi. Nie oznacza to oczywiście, że nie powinniśmy dążyć do posiadania pięknej cery. Lecz piękno nie jest synonimem perfekcji. Musimy zrozumieć, że najzdrowszym dla nas celem będzie stanie się najlepszą wersją samego siebie. Wyciszenie, cierpliwość i pokora to cechy zapewniające naszemu organizmowi czas na regeneracje, wykazanie potencjału i harmonijne funkcjonowanie. Kluczem do piękna okazuje się być siła spokoju.
Comments